- W dyskusji o OFE obywatele zostali potraktowani jak stado baranów. PiS proponuje ludziom wybór czy chcą być w OFE, czy całość środków skierować do ZUS. Rząd nie powinien obrażać ludzkiej inteligencji. Jeśli rząd uważa, że obcinkowanie OFE jest dobre dla przyszłych emerytur, to czemu całkiem nie likwiduje OFE? – powiedziała w drugiej części rozmowy dla Onet.pl prof. Zyta Gilowska. Była minister finansów dodała: "Większe zatrudnienie w administracji tylko w tym roku musi kosztować ponad 5 mld zł. Tyle samo, ile rząd planuje uzyskać z podniesienia stawek VAT. Przecież to jest idiotyczne. Ogolić wszystkich po to, żeby dodać 75 tys. mianowańców, to jest zbójowanie rządu Donalda Tuska".
Z prof. Zytą Gilowską - członkinią Rady Polityki Pieniężnej, byłą wicepremier i minister finansów za rządów PiS, byłą wiceprzewodniczącą PO - rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Jacek Nizinkiewicz: Czy PiS jest dzisiaj partią jednego tematu? Głos PiS ws. OFE nie przebił się do opinii społecznej, a jedyną realną opozycją dla PO okazał się Leszek Balcerowicz. Czy oprócz tematyk smoleńskiej PiS - partia z którą pani sympatyzuje - ma społeczeństwu coś do zaproponowania?
Zyta Gilowska: Zgadzam się z prof. Krzysztofem Rybińskim, że w tej dyskusji obywatele zostali potraktowani jak stado baranów. Prawo i Sprawiedliwość proponowało, by obywatele sami wybierali. Mój pogląd jest zbliżony – niech ludzie wybierają, gdzie będą odkładać pieniądze na emerytury .
- A propozycje PiS wychodzi obywatelom naprzeciw?
- Tak. PiS proponuje ludziom wybór czy chcą być w OFE, czy całość środków skierować do ZUS. To jest klarowna oferta, choć dla mnie mało radykalna.
- Na czym polegałby radykalizm Zyty Gilowskiej?
- Obywatele powinni mieć wybór nie tylko w sprawie "gdzie odkładać swoje pieniądze na emerytury", ale także "jak te pieniądze odkładać".
- To co rząd powinien zrobić?
- Nie obrażać ludzkiej inteligencji. Jeśli rząd uważa, że obcinkowanie OFE jest dobre dla przyszłych emerytur, to czemu całkiem OFE nie likwiduje? Wtedy przecież te niby dobre skutki byłyby jeszcze lepsze, prawda?
- Rozumowanie rządu jest błędne?
- Jest nierzetelne. Rząd zostawia w OFE część składki - w skali rocznej ok. 10 mld zł – co sprawia, że "i wilk jest syty i owca cała". Gdzie w tym interes przyszłych emerytów, nie wiadomo.
- Ale z 700 mld zł długu, aż 200 mld jest skutkiem finansowania OFE długiem, pisze premier dla "Gazety Wyborczej".
- Premier podaje nierzetelne dane, bo zadłużenie Polski nie wynosi 700 mld zł, a ponad 800…
- Rozmawiamy w niecałe dwa tygodnie po pierwszym artykule premiera dla "Gazety" i dług przez ten czas podskoczył nam o ponad 100 mld zł?
- Nie. Dwa tygodnie temu dług wynosił 100 mld zł więcej, niż przyznał Donald Tusk. Dzisiaj już grubo przekracza 800 mld zł i przyrasta w tempie 200 tyś. zł na minutę! To nie transfery do OFE tworzą dług, ale fakt, że państwo dwa razy wydaje te same pieniądze. Raz wydaje je ZUS na bieżące wypłaty emerytur, bo część składki należna OFE nigdy nie była do OFE kierowana bezpośrednio, tylko wszystko pobiera i wydaje ZUS. Ale że OFE swoją część i tak muszą dostać, to dostają ją z budżetu państwa. I ten drugi transfer jest finansowany zadłużeniem. To jest system niejako podwójny, bardzo kosztowny, i taki właśnie kosztowny był od samego początku. Jest też coraz bardziej skomplikowany i ryzykowny. Na dokładkę OFE są ustawowo zmuszone do nabywania obligacji Skarbu Państwa. Gdyby OFE nie kupowało tych obligacji, to kupiłby je ktoś inny. W tym sensie OFE są przydatne, jako taki spolegliwy wierzyciel. Chociaż, gdyby system OFE nie istniał, to tych obligacji byłoby mniej. I tak w kółko. To jest wadliwy mechanizm, a jego twórcy wprowadzali w błąd siebie albo obywateli. Bo nie wierzę by liczyli na zbudowanie perpetuum mobile.
- Jak rządowe zmiany OFE wpłyną na nasze emerytury?
- Tego nikt nie wie, rząd też. Wprowadzają zamęt. Trzeba ocenić kto odniesie korzyść.
- Więc?
- Więc dzieje się tak dlatego, że państwo się zadłuża na gigantyczną skalę w tempie 100 mld zł rocznie i się obawia, że tak duża akcja pożyczkowa wywinduje zbyt mocno rentowność polskich obligacji i napotka na barierę popytu na nasze długi. W rezultacie rząd przejmuje część pieniędzy, które były kierowane do OFE i zmniejsza deficyt sektora finansów publicznych oraz potrzeby pożyczkowe Skarbu Państwa, czyli mówiąc trywialnie rząd naszymi pieniędzmi zasypuje dziurę budżetową. Ale OFE nie będą wstrząsająco stratne, bo utrzymają 30% z dotychczas przekazywanego im strumienia składek a także utrzymają zasób - ponad 200 mld zł. Gdybym w 2006 r. zrobiła to co dziś robi rząd, to byśmy uzyskali nadwyżkę w sektorze finansów publicznych zamiast małego deficytu (1,9% PKB). Ale to nie wchodziło w grę, ponieważ uważałam i nadal uważam, że w OFE są prywatne pieniądze obywateli, i rządowi nic do nich, chyba że obywatele sami się zgodzą na jakieś przesunięcia. Indywidualnie! To obywatele składają do OFE własne pieniądze, co miesiąc!