EUROPA SOCJALNA
Jak Komisja Europejska chce walczyć z wykluczeniem społecznym
Co piąte dziecko żyjące w krajach Unii Europejskiej jest dziś zagrożone ubóstwem. Według szacunków Komisji Europejskiej, mimo że żyjemy w jednym z najbogatszych rejonów świata, aż 17% Europejczyków ma tak ograniczone dochody, że nie może zaspokoić podstawowych potrzeb życiowych. Niestety, w ostatnich latach na skutek kryzysu ekonomicznego, który wstrząsnął gospodarkami Stanów Zjednoczonych i Europy, w bogatych krajach wzrosła liczba osób zagrożonych ubóstwem. Komisja Europejska dostrzegła problem i ogłosiła rok 2010 Europejskim Rokiem Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym. Polski rząd opracował Krajowy Program Wdrażania Europejskiego Roku Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym 2010. Był to krzepiący zbiór ogólników, których nikt nie traktował serio. Polska może uchodzić za zieloną wyspę m.in. dzięki temu, że nasi politycy w minimalnym stopniu interesują się losem żyjących w nędzy lub zagrożonych ubóstwem. Wszak ci ludzie nie głosują.
Eurokraci walczą z wykluczeniem
Z perspektywy Brukseli problemy walki z ubóstwem i wykluczeniem społecznym wyglądają inaczej. Jednym z pięciu podstawowych celów przygotowanej przez Komisję Europejską Strategii „Europa 2020", którą Parlament Europejski winien przyjąć do końca 2012 r, jest walka z wykluczeniem społecznym.
Były wicepremier i minister rolnictwa, a obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego, Jarosław Kalinowski, mówi, że chyba po raz pierwszy KE z taką mocą podkreśliła konieczność zajęcia się losami milionów osób zepchniętych na margines przez kryzys finansowy. - W Polsce polityków nie interesują problemy ubogich, bo mimo wyraźnej poprawy w ostatnim dziesięcioleciu nadal jesteśmy społeczeństwem na dorobku w porównaniu do Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii i nasz poziom wrażliwości społecznej jest niski - mówił Kalinowski. - Tymczasem w ostatnich dwóch latach wiele się zmieniło w podejściu zachodnich społeczeństw do problemu wykluczenia społecznego. Np. w Hiszpanii, gdzie bezrobocie przekroczyło 20%, tysiące osób straciło domy i mieszkania, nie będąc w stanie spłacać kredytów zaciągniętych w czasach prosperity. Ci ludzie byli zaliczani do klasy średniej. Podobnie stało się w Irlandii, a kto wie, czy za chwilę nie wydarzy się w Grecji lub we Włoszech. Nie wolno tego lekceważyć, ponieważ rodzi to problemy polityczne. Europejski model demokracji zawierał obietnicę dobrobytu. Mieszkańcy Europy Zachodniej przez dziesięciolecia byli dumni z wysokiego poziomu życia. Dziś nie wiedzą, co ich czeka.
Przedsiębiorstwa społeczne - nowa odsłona spółdzielczości
W oficjalnych dokumentach Komisji Europejskiej dominuje optymizm. Austriak Johannes Hahn, komisarz odpowiedzialny za politykę regionalną, podkreśla, że w ostatnich latach polityka spójności przyczyniała się do utworzenia ponad miliona nowych miejsc pracy, że Unia zainwestowała w szkolenia ponad 10 mln osób w celu poprawy ich szans na zatrudnienie. Hahn jest zdania, że dziś kluczowe dla wzrostu gospodarczego w Unii będzie ukierunkowanie inwestycji na małe i średnie przedsiębiorstwa. W słowniku urzędników Komisji pojawiły się nowe pojęcia: „przedsiębiorstwa społeczne" i „gospodarka społeczna". - Chodzi o firmy, które są nastawione nie na zysk, lecz na zaspokajanie potrzeb społecznych - wyjaśnia Jarosław Kalinowski. - To nowe nazwy tego, co dobrze znamy w Polsce jako spółdzielczość. Dobrze, że eurokraci dostrzegli potencjał tkwiący w tej formie organizowania się obywateli.
Okazuje się, że przedsiębiorstwa społeczne to sektor, który mimo kryzysu dynamicznie się rozwija i stanowi dziś ok. 10% wszystkich europejskich przedsiębiorstw, zatrudniając ponad 11 mln pracowników. Co prawda, wiele z tych firm korzysta ze środków publicznych, lecz wykorzystuje je dużo efektywniej niż nastawione na zysk spółki komercyjne. Jarosław Kalinowski wspólnie z europo-słem Czesławem Siekierskim (PSL) przekonują, że ze względu na tradycje spółdzielczości w Polsce możemy lepiej się przygotować do wykorzystania w latach 2013-2020 nowych funduszy unijnych skierowanych na wsparcie przedsiębiorstw społecznych. Zdaniem Siekierskiego, w Ministerstwie Gospodarki powinien powstać departament spółdzielczości, który w sensie legislacyjnym wspierałby ruch spółdzielczy i przedsiębiorstwa społeczne.
Fundusze na gospodarkę społeczną
Komisja Europejska oczekuje wprowadzenia ułatwień dla funduszy inwestujących w takie firmy; jest to niezbędny warunek rozwoju wspomnianego sektora. Dziś - jak wynika z dokumentów Komisji - podmioty te nie są zbyt rozpowszechnione i nie działają na wielką skalę. Jarosław Kalinowski uważa, że wspieraniem przedsiębiorstw społecznych w Polsce mogłyby się zająć banki spółdzielcze i spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe. - Ich potencjał jest dziś dostatecznie duży, by bez większego ryzyka mogły powołać takie fundusze, jeśli tylko polskie prawo by na to pozwalało. Oby nie okazało się, że z tego powodu stracimy szansę na pozyskanie setek milionów złotych.
Komisja Europejska zakłada, że działalność europejskich funduszy na rzecz przedsiębiorczości społecznej będzie obwarowana regulacjami prawnymi, które zminimalizują ryzyko, a jednocześnie ułatwią inwestorom dotarcie do nich. I wiąże z nimi wielkie nadzieje.
- Przedsiębiorstwa społeczne są urzeczywistnieniem inteligentnego, sprzyjającego włączeniu społecznemu i zrównoważonego wzrostu oraz innowacji, mających tak istotne znaczenie dla dzisiejszej gospodarki europejskiej.
Nasze nowe środki przyczynią się do tworzenia tych przedsiębiorstw w całej Europie, zapewniając im niezbędne do wzrostu -zwłaszcza w czasach kryzysu - wsparcie finansowe - powiedział Michel Barnier, komisarz ds. rynku wewnętrznego. Wszystko to nad Wisłą może się wydawać fanaberią, wszak u nas przyjmuje się, że jedynie zysk uzasadnia jakiekolwiek działania w gospodarce. Tymczasem przedsiębiorstwa społeczne, do których zaliczają się spółdzielnie, banki spółdzielcze i spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, mają do spełnienia ważne cele społeczne. Gwarantują np. pracownikom trwalsze niż w spółkach miejsca pracy. Po roku 2008 zachodni politycy stanęli przed trudnym wyborem -albo zapewnią współobywatelom wysoki poziom życia i opieki społecznej, albo muszą się liczyć z koniecznością tłumienia protestów metodami stosowanymi w mniej demokratycznych krajach.
Pora na nowy model gospodarki
Przedsiębiorstwa społeczne z pewnością nie zajmą pozycji dominującej w gospodarkach krajów Unii. Lecz skoro tradycyjne modele przedsiębiorczości najwyraźniej się nie sprawdzają, należy szukać innych rozwiązań.
Firmy oparte nie na zysku, lecz na solidarności ludzi w nich zatrudnionych, potrzebie stworzenia trwałych miejsc pracy i działaniu na rzecz lokalnej społeczności zaczęły spontanicznie powstawać tam, gdzie zaistniała taka potrzeba i znaleźli się właściwi ludzie.
Zapisy w strategii „Europa 2020" są odpowiedzią Komisji Europejskiej na postulaty obywateli zaniepokojonych tym, co się stało w ostatnich latach. Nasze społeczeństwo jest pod tym względem mocno zapóźnione. Nie zdajemy sobie sprawy ze skali niechęci, jaką żywią obywatele Irlandii, Hiszpanii czy Grecji do przedstawicieli banków komercyjnych i całego sektora finansowego, które obwiniają o doprowadzenie społeczeństw do upadku. W tych okolicznościach każda mająca choć cień szansy inicjatywa jest przyjmowana z zainteresowaniem. Zdumiewa przy tym zdolność tych ludzi do organizowania się. W sumie lepsze to niż wszczynanie burd i zamieszek na ulicach Aten, Londynu, Paryża czy Brukseli. Byłoby wskazane, gdyby nasi politycy wzięli to pod uwagę.
Ekonomia społeczna to najogólniej system przedsiębiorstw i organizacji oraz właściwych im uregulowań prawnych dotyczących wspierania przedsiębiorczości wśród ludzi wykluczonych z rynku pracy. W Polsce o społeczny wymiar działalności gospodarczej troszczą się głównie spółdzielnie, banki spółdzielcze i spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe. Państwo nawet jeśli wspiera bezrobotnych środkami na rozpoczęcie działalności, to są to kwoty symboliczne, zasiłki zaś należą do najniższych w Unii. W efekcie Polacy, którzy są najdłużej i najciężej pracującym narodem w Unii Europejskiej (według OECD bijemy w tej konkurencji Japończyków, ustępując jedynie mieszkańcom Korei Południowej), nie mogą liczyć na wiele i bardzo trudno jest im wyrwać się z ubóstwa. To, co dla nas stało się zjawiskiem niezauważalnym, budzi poważny niepokój zachodnich polityków i urzędników Komisji Europejskiej, która umieściła walkę z ubóstwem w centrum swojej strategii gospodarczej, społecznej i na rzecz zatrudnienia „Europa 2020". W ciągu najbliższej dekady Unia Europejska powinna pomóc co najmniej 20 mln osób wyjść z ubóstwa i wykluczenia społecznego. Uznano, że zatrudnienie jest najbezpieczniejszą drogą wyjścia z ubóstwa dla tych, którzy są zdolni do pracy. Nie wydaje się to łatwe w czasach kryzysu gospodarczego, ale Unia przyjęła za cel osiągnięcie 75-procentowego wskaźnika zatrudnienia kobiet i mężczyzn. Warto o tym pamiętać, bo za tymi deklaracjami pójdą w przyszłości całkiem poważne kwoty.
Mikropożyczki wchodzą do Europy
Na walkę z wykluczeniem społecznym Unia zamierza przeznaczyć 10 mld euro. Kwota ta wzrośnie, ponieważ do funduszy unijnych należy dodać środki pochodzące z budżetów krajowych. Jednym z pomysłów urzędników z Brukseli jest, by dodatkowo Unia Europejska i Europejski Bank Inwestycyjny zobowiązały się do przeznaczenia po 100 mln euro na rzecz europejskiego instrumentu mikrofinansowego Progress. Fundusz ten ma na celu zapewnienie ok. 500 mln euro na mikropożyczki w nadchodzących 10 latach. Mikrofinansowanie wydaje się istotnym środkiem pobudzania samozatrudnienia i tworzenia mikroprzedsiębiorstw. Realizacja unijnych celów włączenia społecznego opierać się będzie również na obecnych i przyszłych działaniach i kształcie Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR).
Nowa wizja przedsiębiorstw
Inną drogą próbują iść młodzi działacze społeczni, zachęcający rówieśników do zakładania spółdzielni i firm nastawionych głównie na zapewnienie miejsc pracy tym, którzy nie mogą liczyć na stałe zatrudnienie. Szansę na rozwój dostrzegły też istniejące w krajach Unii od dziesięcioleci spółdzielnie, które zdobywają nowych członków i rozwijają działalność. Spośród nich najszybciej rosną banki spółdzielcze i spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe.
Siłą rzeczy zmienia się też postrzeganie roli i funkcji przedsiębiorstw w życiu społeczeństw. Oburzeni, jeśli nie chcą przejść do historii jako efemeryda, muszą zaproponować lepszą, sprawiedliwszą wizję świata. Wydaje się, że w podobny sposób zaczynają myśleć urzędnicy Komisji Europejskiej i część polityków. Jeśli europejska gospodarka i europejski model życia społecznego mają przetrwać, wiele musi się zmienić. Z jednej strony, ludzkość nigdy nie była tak bogata jak dziś, nigdy mieszkańcy naszego kontynentu nie cieszyli się tak długim i pozbawionym grozy wojen życiem. Z drugiej zaś, pazerność, niefrasobliwość i zwykła głupota przedstawicieli sektora finansowego zagroziły dobrobytowi wszystkich. Ekonomista Kenneth Boulding powiedział kiedyś: „By wierzyć, że możemy uzyskać nieskończony wzrost w skończonym systemie, trzeba być szaleńcem lub ekonomistą".
Czy możliwy jest model gospodarki, której celem będzie zapewnienie jak najniższego bezrobocia, stałego, w miarę wysokiego poziomu życia i sprawiedliwszego niż dziś podziału wspólnie wypracowanych dóbr? Dla Polaków to brzmi jak bajka lub herezja, lecz są takie kraje, np. Belgia czy Dania, gdzie zasiłek dla bezrobotnych jest bardzo wysoki, nawet jak na standardy zachodnie. Gdy opadnie kurz po obecnym kryzysie, bez względu na to, czy wyłoni się z niego Europa jednej, dwóch czy trzech prędkości, europejski model gospodarki będzie musiał się zmienić. Inaczej nie przetrwamy.
UCIECZKA Z BANKÓW DO UNII KREDYTOWYCH
Przeszło 650 tys. osób w ciągu miesiąca przeniosło swoje oszczędności z dużych amerykańskich banków do unii kredytowych. To podsumowanie zakończonej 5 listopada akcji społecznej „Bank Transfer Day" („Dzień Zmiany Banków"). Nowi członkowie do tej pory przenieśli do kas przeszło 4,5 mld dol. oszczędności.
Bilans ten jest odpowiedzią na opublikowane przez Bank of America informacje o planowanym wprowadzeniu wysokich opłat za używanie bądź posiadanie kart debetowych.
Zapoczątkowana na Facebooku inicjatywa „Bank Transfer Day" promuje ideę, że zwykli obywatele powinni przeciwstawić się ciągle rosnącym opłatom pobieranym przez bogate banki korporacyjne. Akcja ta szybko zyskała światowy rozgłos. Amerykańskie unie kredytowe w ciągu miesiąca zyskały więcej członków niż przez cały 2010 r. Inicjatywa „Bank Transfer Day" jest przykładem na to, że milcząca dotychczas rzesza ludzi zamierza walczyć o lepsze jutro, a działanie jednostki może się przerodzić w ogólnoświatowy zryw. Powstałe w ciągu ostatnich miesięcy ruchy społeczne wyrażające niezadowolenie z sytuacji na rynku społeczno-gospodarczym rosną w siłę. Są wyrazem niezgody na bezkarność ludzi ponoszących odpowiedzialność za rozprzestrzenianie się kryzysu finansowego. Instytucjami, które skutecznie oparty się kryzysowi, są unie kredytowe. Zbudowane na rodzimym kapitale, w Polsce znane pod nazwą SKOK-ów, działają na zasadach spółdzielczych, takich jak dobrowolne i otwarte członkostwo, demokratyczna kontrola, autonomia i niezależność. Każdy członek jest jednocześnie ich współwłaścicielem. Twórcy systemu SKOK-ów czerpali wiedzę z doświadczeń i wzorów amerykańskich unii kredytowych. Dziś są europejskim liderem i przykładem dla rozwijających się spółdzielczych instytucji finansowych w takich krajach jak Litwa, Białoruś, Ukraina czy Macedonia. Kasy kredytowe ze 100 krajów świata zrzesza Światowa Rada Unii Kredytowych (WOCCU), której pierwszym wiceprzewodniczącym jest prezes Krajowej SKOK Grzegorz Bierecki. Instytucje zrzeszone w WOCCU dbają o podnoszenie świadomości ekonomicznej i krzewienie idei spółdzielczości wśród swoich członków, troszcząc się jednocześnie o bezpieczeństwo ich oszczędności.